niedziela, 18 grudnia 2016

Florian & Lucyfer jadą na wakacje. Cz. 1

Za oknem domu deszcz uderzał z ogromną siłą, co najmniej jak przy urwaniu chmury... Lub jebanego tysiąca  chmur. Wszędzie była tylko woda, a oba okoliczne jeziora już dawno miały podniesiony poziom i zalewały las. Tak, tej jesieni pogoda była dosyć krytyczna. Stan podpowodziowy jak nic.
– Okropność, nie tato? – Spytał Florian, który akurat wrócił ze sklepu. Od samochodu do drzwi domu było może pięć metrów, ale młody Szczypczyk i tak ociekał wodą jakby wyciągnęli go z morza.
– Tak, okropna i pogoda, i to, co się ostatnio w mieście dzieje... – Rzucił staruszek, klęcząc nad rozłożoną na podłodze walizką.
– W sensie o czym mówisz? – Dopytywał się Florian, wykręcając na progu skarpety. Były jak gąbki.
– Ta bijatyka podczas protestów o aborcję, ostatnio pożar u Waśniaka...
Przy wspomnieniu pierwszego wydarzenia, Florek wzdrygnął się i bezwiednie przesunął ręką po brzuchu, na którym powinien mieć dziurę...
– No, zgadzam się z tobą... A co właściwie robisz? – Spytał, podchodząc bliżej i zaglądając ojcu przez ramię.
– Pakuje nas na wakacje. – Odparł Lucyfer, dopychając coś szarego nogą do walizki tak, by ta się zamknęła.
– Przepraszam...? – Spytał zszokowany.
– Po tym wszystkim, cholernie przydałyby się nam wakacje w jakimś ciepłym miejscu. A tobie to już w ogóle, bo ostatnie lata spędziłeś w pudle...
– Muszę zadzwonić do Kuby i powiedzieć, że jednak masz ludzkie uczucia... Ale i tak mi nie uwierzy...
Ze skwaszoną miną, staruszek opryskał chłopaka przeterminowanym olejkiem do opalania, którego barwa, a jeszcze bardziej zapach, były podejrzane...
– Ej! – Zawołał, próbując zasłonić się przed lepkim płynem...
– Twoja walizka jest na górze. Sprawdź, czy nie chcesz spakować się trochę inaczej, niż ja to zrobiłem. Jutro rano wyjeżdżamy na lotnisko...
 ***
– No raz, raz! Samolot nie poczeka! – Wołał Lucyfer, pośpieszając swojego syna. Obaj próbowali przedostać się w miarę sucho przez kałuże, które były dosłownie wszędzie w wiosce.
– Idę, idę... Kurwa... – Powiedział, zapadając się po kolana w wodę.
Jakiś czas później terenówka Floriana spełniła się w roli amfibii, dowożąc dwóch Szczpczyków na lotnisko.
– Zapierdalaj!!! – Wydarł się Lucyfer, widząc zamykającą się odprawę na ich lot... Gnali, jakby ich sam SWAT gonił. Przynajmniej w środku było sucho...
...czego nie można było powiedzieć o płycie lotniska, na której woda omywała do połowy koła samolotu. Zamiast autobusami, po płycie poruszano się pontonami. Ale ostatecznie, udało im się dotrzeć na pokład powietrznego statku, który po jakimś czasie oderwał się od... ziemi? ...wody? Nieważne...
***
Podczas lotu.
Lucyfer powoli zasypiał na fotelu, wsłuchany w dźwięk kropel deszczu, napierdalających w samolot. Florian z kolei na przemian bladł i czerwieniał, ciągle hiperwentylując. To był jego pierwszy lot samolotem w życiu, wcześniej w końcu nie miał okazji...
Czy to aby na pewno bezpieczne? – Spytał stewardessę po raz tysięczny. Biedna kobieta przychodziła za każdym razem, gdy młody Szczypczyk wciskał przycisk wezwania.
Tym razem odpowiedział mu ojciec, wkurwiony, że po raz kolejny wyrywa się go z drzemki.
– Tak, kurwa, to jest bezpieczne! Ile razy trzeba ci powtarzać, że jest większa szansa, na jebany wypadek samochodowy niż lotniczy?!
– Do wylądowania... – Poważnie odparł Florian, naciskając przycisk po raz kolejny. – Poza tym, ta stewardessa ma fajny tyłek... – Uśmiechnął się blado do ojca.
 ***
Lądowanie.
– Kurwa, kurwa, ja pierdolę, kurwa... – Jęczał Florek, gdy samolot podskakiwał na dziurawej płycie egipskiego lotniska...
Ciesz się, że przynajmniej jest sucho... – Odparł Lucyfer, patrząc przez okno, na zahaczonego skrzydłem Araba, którego uderzenie wybiło w powietrze.
Dziękujemy za skorzystanie z linii lotniczych Haj. Z radością informujemy również, że pierwszy pilot doszedł już do siebie i skończył rzyganie w toalecie z tyłu samolotu....
– No wstawaj! – Denerwował się staruszek, próbując oderwać swojego syna od fotela, w który tamten wczepił się paznokciami. – Wstawaj, do cholery!
***
Obsługa lotniska dziwiła się na widok staruszka w hawajskiej koszuli i krótkich spodenkach, targającego ze sobą fotel samolotowy, na którym siedział blady mężczyzna w przepoconej, białej koszuli i długich, zmiętych spodniach od garnituru... I oczywiście nikt nie zaoferował Lucyferowi pomocy z bagażami. W autobusie, który miał ich odwieźć do hotelu, fotela samolotowego zmieścić się nie dało, więc staruszek zaproponował kierowcy przywiązanie go do dachu busa, co (ku jego zdziwieniu!) spotkało się z entuzjastyczną aprobatą. Droga przez pustynię do ośrodka nie ciągnęła się zbytnio, no, może Florkowi, kiedy obudził się, pod wpływem siekącego go piasku niesionego pustynnym wiatrem...
***
Meldowanie w hotelu. Pokój.
– Szczypczyk. Es-zet-ce-zet-ygrek-pe-ce-zet-ygrek-ka. Szczypczyk. Szczypczyk. Szczypczyk, ty pierdolony debilu, któremu piasek utknął w pustej mózgownicy!!! – Lucyfer od kilkunastu minut próbował wytłumaczyć recepcjoniście, jak pisze się jego nazwisko i zaczęła zżerać go już wściekłość.
W tym samym czasie Florian flirtował z hotelową animatorką, młodą dziewczyną pochodzącą z Rosji, która pracowała tu okresowo. Młodszy ze Szczypczyków znał trochę ruskiego, a dziewczyna ciutkę słów polskich, więc jakoś się dogadywali...
– Spokojnie, tato. – Rzucił Florek, gdy jego wkurwiony ojciec zaczął szarpać recepcjonistą jak szmacianą lalką. Wściekły staruszek oderwał go już od podłogi i przerażony mężczyzna niezgrabnie i panicznie przebierał w powietrzu nogami.
– Co spokojnie, do kurwy nędzy? Przecież ten facet jest tępy jak dupa kozła! A ty nawet nie próbujesz mi pomóc! – Wyrzucając te słowa przez zaciśnięte zęby, Lucyfer coraz gwałtowniej trząsł pracownikiem hotelu.
– Może po prostu sam uzupełnij ten formularz? – Podsunął młodszy Szczypczyk, obracając animatorkę w rytm lecącej w radiu muzyki.
– O, to jest pomysł! – Podchwycił starzec, jednocześnie puszczając recepcjonistę, który bezwładnie poleciał na ścianę. – Twój formularz też uzupełnić?
– Tak, tak... – Zbył go Florian, próbując zapamiętać wyszeptany mu do ucha numer pokoju animatorki...

– I oto nasz pokój! Czy raczej pokoje? – Oświadczył stary Szczypczyk, próbując ogarnąć ramionami sporą przestrzeń salonu, z którego istniało przejście do dwóch oddzielnych sypialni.
W tym czasie Florian zatrzasnął drzwi przed twarzą bagażowego, który stał przed wejściem do ich apartamentu, z ręką wyciągniętą po napiwek.
– Mhm. – Burknął, rzucając walizkę do swojego pokoju. Zaczął się rozpakowywać, ale jego myśli zajmował tylko krągły tyłek animatoreczki...
C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz