sobota, 3 grudnia 2016

Dzień Caspra – W poszukiwaniu kowala. Cz. 2

– Jesteś pewny, że zrozumieliśmy zasady? – Spytał Hassan.
– Tak, jestem pewny. Zresztą, jakbyście czegoś nie pamiętali, to w trakcie gry sobie przypomnimy...
– Ja pamiętam wszystko! – Uśmiechnęła się szeroko Ivy. – Przy okazji, proszę pana, to przez granie w to nie ma pan dziewczyny?
– Grajmy... – Rzucił Casper, mnąc w ustach przekleństwo.
***
  Niewielka kompania składała się z trzech osób jadących konno. Młodziutkiej księżniczki Ivy, następczyni tronu królestwa Niech-to-cholera, jedynej córka panującego tam twardą ręką króla Jacoba, którego przydomka nie wolno powtarzać... To właśnie król zlecił pozostałej dwójce udanie się w podróż z jego córką, w charakterze eskorty. Ową eskortę stanowiło dwóch mężczyzn. Pierwszy, służący u króla już od dawna, pochodził z dalekich krain, co uwidoczniało się w jego ciemnej skórze. Mistrz Hassan od młodości uczył się używania wybuchowych mieszanek mikstur, których zawsze pełno miał w kieszonkach dwóch skórzanych pasów, założonych ukośnie przez jego pierś. Drugi, młody rycerz, Casper, jechał tylko w lekkiej zbroi, z mieczem u boku siodła. Księżniczka z kolei odziana była w różową suknię i szpiczastą tiarę, a uzbrojona była w srebrzącą się różdżkę...
***
– Za dużo gadasz... – Przerwał mu Hassan, pocierając bolącą jeszcze głowę.
– Ale to ja jestem Mistrzem Gry, więc nie marudź! – Przerwał mu Casper.
– Ale streszczałbyś się bardziej...
***
 Zapewne zastanawiacie się, dlaczego tylko dwóch facetów jechało z młodziutką księżniczką, a nie przydzielono im żadnej przyzwoitki czy osobistej służącej księżniczki. Po pierwsze, Mistrz Hassan był naprawdę wiernym sługą króla. Po drugie, król Jakub bardzo wyraźnie powiedział, co się z nimi stanie, jeśli księżniczka chociażby stłucze palec. Po trzecie, po prostu nie chciał wydawać na to złota, a tym bardziej nie chciał utrudniać podróży, dając im jeszcze jedno nieogarnięte babsko do pilnowania...
 W pewnym momencie, zza przydrożnych krzaków wypadła piątka bandytów. Dzikusów, poubieranych w kawałki zwierzęcych skór oraz fragmenty metalowych pancerzy.
– Oddajcie, szlachetni, swoje złoto. – Rzucił ten, który wyglądał na przywódcę. Wydawał się najinteligentniejszy.
Casper wyjechał bardziej do przodu i stanął swym koniem w poprzek drogi.
– Zawróćcie, plugawi bandyci, albowiem natrafiliście na...
***
– Jakoś mi to do ciebie nie pasuje... – Znów przerwał Hassan.
– Skończ mi przerywać!
– Nie. Ja rozumiem, że ta gra, to zabawa dla dużych dzieciaków nie potrafiących znaleźć sobie dziewczyn, ale nie róbmy z tego bajki...
– Nikt inny nie nadaje się na Mistrza Gry!
– Może ja...? – Zasugerował Matthew, który właśnie wszedł do mieszkania. Był co prawda jeszcze trochę upaprany zakrzepłą posoką, no ale to nic wielkiego...
– A znasz zasady "Nerdodyseji"?
– Owszem. Autor, szwedzki nerd, Acke Nerdesson, sprezentował mi grę ze wszystkimi dodatkami, za poczekanie z zabraniem go kilkanaście lat...
– Czemu aż tyle? – Zaciekawił się Hassan.
– Bo facet miał zaplanowane zrobienie jeszcze kilku dodatków do gry. – Uśmiechnął się Matthew. – A teraz, drodzy gracze, wracajmy do przygody...
***
– Oddawać, kurwa, całe złoto! – Zachrypiał ten, który wyglądał na herszta bandytów. Wydawał się najbardziej prymitywny z nich wszystkich...
Młody rycerz zatrzymał wierzchowca gwałtownym szarpnięciem, tak, że jego koń wierzgnął i nieomal stanął dęba, zrzucając młodzika na ziemię. Zabrzęknął uderzający o podłoże metal. Księżniczka ziewnęła tylko i uśmiechnęła się szeroko, poprawiając chwyt na różdżce. Hassan zeskoczył z konia i mruknął:
– Nareszcie, kurwa... Już mnie dupa boli. – Szybko cisnął w oponentów jedną ze szklanych flaszeczek.
Eksplozja cuchnącego, zielonego dymu rozproszyła bandytów, a jeden nawet padł na klęczki i zaczął rzygać, jak po ciężkiej popijawie... Jednak reszta szybko ogarnęła się i zaatakowała.
Casper zerwał się z ziemi, wyszarpał swój miecz z pochwy przy siodle, po czym zrobił coś jakby półpiruet z ostrzem, prawie odcinając łeb własnego wierzchowca. Bandzior, który podbiegł do Hassana dostał z pięści w mordę i runął w tył. Drugi został trafiony kolejną buteleczką, z której prysnął różowy dym. Napastnika uniosło pół metra w górę, po czym spadł. Nie wyrządziło mu to większych szkód, a Hassan bluznął pod nosem. "Znów nie ta..."
Inny zbir podbiegł do siedzącej na koniu księżniczki. Ta pstryknęła go różdżką w nos, przez co owy kichol zmienił się w wielkiego, fioletowo-różowego motyla, przez co zbój spanikował. Wściekły herszt bandytów złapał rzygającego towarzysza i cisnął nim w oponentów. Hassan runął, przygnieciony. Za to Casper potknął się, a jego miecz z impetem wyleciał w przód, wbijając się idealnie w brzuch bandziora. Kiedy jego towarzysze zauważyli śmierć przywódcy, zaczęli spierdalać we wszystkich kierunkach, jeśli byli w stanie.
– No i wygraliśmy. – Rzucił Casper z niedowierzaniem.
– Mhm. – Mruknął Hassan, doglądając koni. – Dalej nie pojedziemy... Ten koń ma rozjebaną podkowę. Trzeba będzie pójść piechotą do najbliższej wioski, do kowala...
– Poniesiecie mnie na barana, jak rozumiem? – Rzucił księżniczka.
– Cny rycerz cię poniesie... – Rzucił Hassan i spojrzał na majaczący na horyzoncie zarys wioski. Ruszył w tamtą stronę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz