niedziela, 4 grudnia 2016

Dzień Caspra – W poszukiwaniu kowala. Cz. 3

Kończymy tą długą opowieść. Miały być dwa posty, wyszły trzy. Taka rekompensata chyba okey?


– Król wysłał wiadomość. Będzie dzisiaj pracował do późna, bo "coś tam pierdolnęło w magazynach". – Oświadczył Hassan, wracając od telefonu.
– No to co, wracamy do gry? – Spytał Matthew.
– Jestem głodna! – Rzuciła Ivy.
– W sumie, to ja też. – Stwierdził Casper.
– Zamawiamy pizzę. – Stwierdził Matthew.
***
Wioska wyglądała normalnie, za wyjątkiem jednego szczegółu. Na obrzeżu wiochy stała wysoka, kamienna wieża, która nie była raczej częścią jakichś dawnych murów.
– No dobra, teraz poszukać kogoś inteligentnego, który wskaże nam drogę do kowala... – Stwierdził Hassan.
W odpowiedzi Casper runął na ziemię, zmęczony. Księżniczka zdążyła zeskoczyć z jego pleców.
– Może ksiądz? – Zasugerowała przyszła władczyni.
– Świetny pomysł, pani. – Odparł Hassan. – Skąd ten pomysł, jeśli mogę wiedzieć?
– To proste. – Zaczęła Ivy z uśmiechem. – Mój ojciec zawsze opowiada, że księża żerują na głupich ludziach, a żeby to robić muszą być jedynymi inteligentnymi w całym siole...
Hassan zamilkł zaskoczony i zajął się zbieraniem Caspra z ziemi.
Podróżnicy skierowali swoje kroki do kościoła, od którego jedynym wyższym budynkiem w wiosze była dziwna wieża. Miejscowy kapelan, jak to zwykło, stał przed kościołem. Wysoki, postawny mężczyzna w czarnej sutannie przypominał z mordy niedźwiedzia.
– Szczęść boże, podróżnicy!
– Tak, tak, cześć... – Odparł Hassan i rzucił spojrzenie spode łba Casprowi, który się przeżegnał. Takim samym spojrzeniem uraczył ksiądz Hassana.
– Jak się zwiesz, szanowny? – Spytał młody rycerz.
– Jestem ojciec Suryn.
– Poszukujemy kowala, kapłanie. Gdzie możemy go znaleźć? – Wtrącił się znowu Hassan.
– Tak... Wiem, gdzie możecie znaleźć kowala... Ale wam nie powiem, bezbożni! – Odwrócił się i ruszył w stronę kościoła.
– Odmawiasz pomocy Jej Wysokości, księżniczce Ivy? – Spytała dziewczynka i nie czekając na odpowiedź, machnęła różdżką w stronę kapłana. Szata księżulka w mig zaczęła lśnić wszystkimi kolorami tęczy. Zatrzymał się.
– Jej Wysokość, której ojciec wydał dekret o spalaniu świątyń? Ten sam, który wypłaca nagrody w złocie za głowy dowolnych kapłanów? – Kaznodzieja przełknął ślinę.
– Ten sam. – Księżniczka uśmiechnęła się diabelsko.
– Hmm... No, w sumie mógłbym wam powiedzieć... Ale najpierw trzeba uporać się z czarownicą mieszkającą w jaskini niedaleko wioski...
– Niech będzie, zabijemy ją... – Zgodził się Hassan.
– No idziemy, nie ma na co czekać! – Zawołała Ivy.
Casper spuścił głowę i powlókł się za nią.
***
– Jedzenie! – Zawołał Hassan, lecąc do drzwi mieszkania.
Po chwili wrócił z naręczem kartonów z pizzą.
– No to robimy przerwę. – Stwierdził Matthew.
– W ogóle przegiąłeś z tą czarownicą... – Hassan wycelował w niego palcem.
– No co? Myślałeś, że będzie wszystko łatwo? RPG-i tak nie działają...
***
Nasi bohaterowie stanęli przed śmierdzącą siarką jaskinią. A może siarką śmierdziało bagno, na którym się znajdowali? No, nieważne...
– Hej! – Zawołał Casper w głąb jaskini.
Po chwili ze środka wyszła dziewczynka, wiekiem przypominająca księżniczkę Ivy.
– Czego?
– Przyszliśmy zabić czarownicę.
– Marzenie... – Odwróciła się, chcąc wrócić do jaskini.
Hassan rzucił jej w plecy jedną ze swoich flaszeczek. W każdą stronę buchnął biały pył, który ubrudził ubranie czarownicy. 
– Przejebaliście sobie... – Rzuciła.
Momentalnie w miejscu czarownicy stał wielki jaszczur. Zmieniła się w smoka, o ciemnozielonych łuskach i długiej szyi. Oraz o paszczy, pełnej żółtych, krzywych kłów.
– Kurwa... – Stwierdził Hassan.
– Było zadzierać z czarownicą? – Odparła smoczyca.
– My tylko szukamy kowala... – Stwierdził Casper.
– Nie obchodzi mnie to. 
Hassan spróbował cisnąć w smoczycę jeszcze jedną buteleczką. Flaszka odbiła się od łusek monstrum i trafiła w Caspra. Eksplozja była bardzo jasna i bardzo głośna. Dymiący rycerz leżał kilkanaście metrów od miejsca eksplozji. Następnie zaś, smoczyca przywaliła Hassana ogonem, ciskając nim o drzewo.
– Możesz powiedzieć, kto w wiosce naprawiłby podkowę dla konia? – Spytała spokojna Ivy.
– Mój przyjaciel może to załatwić. Mieszka w wieży, w wiosce.
– Dzięki. Ej, eskorta! Idziemy z powrotem!

Troszkę później...
Przechodząc koło kościoła, rozeźlony Hassan rzucił flaszeczką prosto w otwarte drzwi przybytku. Dokładnie sprawdził po drodze, którą buteleczkę trzyma. Wnętrze budynku rozbłysło i wyleciały wszystkie szyby.
Nie patrzyli do tyłu. Zapukali do wieży. Otworzył im starzec.
– Słucham?
– Naprawia pan podkowy?
Starzec popatrzył na trzymaną przez Hassana podkowę. Pstryknął palcami i podkowa naprostowała się, po czym zniknęła. 
– Zamontowana. Jeszcze coś?
– Emm... Potrafiłbyś nas teleportować?
Starzec skinął im głową...
***
Jakub wszedł do mieszkania strasznie zdenerwowany. Rzucił kilka przekleństw i wszedł do salonu. Wszyscy zasnęli nad rozłożoną w pokoju grą. Popatrzył na nich, pokręcił z niezadowoleniem głową i ruszył do swego pokoju...
– Tak nie dokończyć partyjki... Ech, cieniasy... Ja z Mattem po pijaku umieliśmy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz