piątek, 21 października 2016

Dzień Jakuba – Poradnik Domorosłego Strażaka.

Zainspirowane zadaniem z lekcji edb.

Jakub miał obawy od momentu, w którym zobaczył stojącą pod ich klatką karetkę pogotowia. Nasiliły się one, kiedy zobaczył, że w środku leży opłacona niańka, z zakrwawionym opatrunkiem na dupie. W pośpiechu wdrapał się po schodach, żeby jak najszybciej móc zobaczyć, w jak złym stanie jest mieszkanie, przerażony jeszcze żywymi w jego pamięci wspomnieniami wydarzeń sprzed tygodnia...
Ku jego wielkiemu zdziwieniu, mieszkanie było w bardzo dobrym stanie. Jedynie dymiąca dubeltówka w rękach Potworki mogła wzbudzać jakieś podejrzenia... No, ale misiowy kaznodzieja był cały, w ścianach nie było dziur, a akwarium nie było rozbite. Nagle pojawiło się oświecenie. Niańka.
– To ty strzeliłaś do niańki, prawda? – Spytał bez ogródek antyczną demonicę.
– Może... – Wyszczerzyła się groteskowo.
– Czemu...? – Spytał marszcząc brwi, równocześnie cisnąwszy teczkę na fotel.
– Bo tak ładnie prosiła...
– Niańka prosiła, żebyś wypaliła jej w tyłek ze strzelby?!! – Jakuba aż rozbolała głowa...
– Nie, to Ewa prosiła...
Szczypczyk z irytacją wziął głęboki oddech.
– Ewa! Natychmiast tu chodź! – Zawołał.
Dziewczynka wyszła ze swojego pokoju, machając blond włosami na wszystkie strony.
– Niania nie zdążyła ugotować obiadu. – Stwierdziła jakby nigdy nic.
– Skoro na twoje życzenie została postrzelona... – Zaczął karcącym tonem.
– Oj tam. – Mała usiadła na fotelu i zaczęła majtać nóżkami. – Ugotujesz obiad?
Westchnąwszy z irytacją, Jakub zmusił się do kolejnego spróbowania swoich sił w walce z kuchnią.
***
 Olej, którym napełniona była patelnia, zaczął się palić.
– Cholera! Jak to teraz ugasić?! – Spytał Jakub, wyrzucając ścierkę w bok.
– Może wodą tato? – Spytała Ewa, siedząc przed telewizorem.
– Absolutnie! Cholera, pamiętasz córka, co było tydzień temu?! – Przed oczami natychmiast stanęła mu scenka, w której wylał wodę na palący się na patelni olej... W kilka sekund paliły się również sąsiednie blaty i dopiero zastosowanie gaśnicy, którą przezornie kupił Lucyfer Szczypczyk po ostatniej wizycie i zostawił im w szafce kuchennej, pozwoliło opanować sytuację.
Jakub wydobył gaśnicę, ale, niestety, była już zużyta. Wściekły, rzucił gaśnicą, która przeleciała przez cały pokój, nad głową niewzruszonej dziewczynki, zapatrzonej w telewizor.
– Hmmm, pomyślmy... Kiedyś nas na chemii uczyli, że jak się odetnie dopływ tlenu, to ogień przestanie się palić...
Postanowił zrealizować ten pomysł i pobiegł do łazienki po jakiś ręcznik. Gdy wrócił, natychmiast zakrył nim patelnię. Po chwili, palił się również ręcznik...
– Kurwa, kurwa, kurwa! – Pienił się Jakub, patrząc na coraz gorszą sytuację z ogniem...
Nawet Ewa odeszła sprzed telewizora i z ciekawością przypatrywała się płonącej kuchni.
– Ach, jebać to!
Szczypczyk pochwycił patelnie za rączkę i podniósł z kuchenki.
– Potworka, okno otwórz! – Zawołał, po czym manewrując trzymaną patelnią, szybko przeszedł do salonu.
Zdecydowanym ruchem wyrzucił płonącą patelnię przez otwarte okno, a ta poleciała dwanaście pięter w dół, ale tego nasi bohaterowie już nie widzieli, więc ich to nie obchodziło...
– Zamawiamy pizzę. – Oznajmił Jakub ku uciesze Ewy, po czym zdjął przypalone kuchenne rękawice i cisnął je w ślad za patelnią...

czwartek, 6 października 2016

Dzień Floriana – Czarny Protest w Dwóch Jeziorach.

Nie mogłem się powstrzymać od komentarza politycznego. Nie mogłem.
Tak, jestem za aborcją.

 Jako iż Dwa Jeziora odcięte są od reszty Polski dosyć potężną, nadnaturalną barierą zwaną przez oświeconych "Położeniem na Totalnym Zadupiu" lub po prostu "Zadupialstwem", wszystkie wiadomości docierają do wioski z opóźnieniem (o ile w ogóle docierają). Tak było też z Czarnym Protestem, który zamiast w poniedziałek, jak w reszcie kraju, odbył się we czwartek. A teraz rozsiądźcie się wygodnie i przeczytajcie kolejną opowieść, tym razem właśnie o owym proteście.
***
Pomimo dość oczywistego odcięcia Dwóch Jezior od świata, nawet tutaj spora część kobiet postanowiła słusznie walczyć o prawo do aborcji. Główną organizatorką protestu była Katarzyna Majewska. Zdecydowanego wsparcia w tym projekcie postanowili udzielić jej Lucyfer Szczypczyk oraz Joachim Waśniak, którzy zaangażowali w organizację przedsięwzięcia również całe swoje rodziny. Dlatego właśnie Florian musiał wstać z samego rana i przywieźć swoim autem materiały konstrukcyjne do budowy podwyższenia...
Kiedy już przeprawił się przez strumienie błota, spływające po ulicy, zaparkował w centrum wsi i natychmiast auto obskoczyła grupa synów Waśniaka oraz synów jego rodzeństwa...
Tak, klan Waśniaków był zdecydowanie liczny. Około dwudziestu chłopa zaczęło nosić legary, deski i pręty i sklecać z nich prowizoryczne podwyższenie.
Lucyfer był tu już od jakiegoś czasu i pomagał Katarzynie koordynować przygotowania.
– Florek! Do mnie chodź! – Zawołał staruszek, gdy tylko Florian wysiadł z samochodu.
"Woła do mnie jak do psa... Milutko, Tatusiu." – Pomyślał zgryźliwie.
– Wszystko przywiozłem. – Rzucił, gdy już dotarł do rodzica. – Cześć Kaśka. – Dodał, gdy zbliżyła się do nich kobieta opatulona czarnym płaszczem.
– Cześć Florek. Dzięki za pomoc. – Odpowiedziała z uśmiechem.
– Pomoże jeszcze w budowie podwyższenia. – Oznajmił staruszek tonem stwierdzenia oczywistego faktu.
Florian posłał ojcu zabójcze spojrzenie. 
W odpowiedzi mężczyzna tylko szyderczo uniósł brwi i bezgłośnie złożył usta jak do wymawiania słowa "hortensje".
Były więzień wzniósł oczy ku niebu i nie protestował więcej.
– To bardzo miło widzieć, że są jeszcze faceci, którzy wiedzą, że kobieta ma prawo decydować o swoim ciele i o swojej ciąży. – Stwierdziła Kasia. – Szkoda, że Jakuba tu nie ma...
– Gdyby był, to pewnie zamiast protestować, poszedłby strzelać do przeciwników aborcji... – Stwierdził staruszek. – Ja lecę, ktoś musi zapewnić ochronę protestu, skoro nie mamy policji...
I oddalił się z miejsca budowy sceny.
– A skoro tak o Kubie mowa... – Zaczęła Kasia. – To tak właściwie co z matką jego córki?
– Nie powiedział ci? – Spytał Florek.
– Nie. Powiedział tylko, że nie są i nigdy nie byli razem.
– Prawda. Ale jednak lepiej, żeby to on ci szerzej opowiedział, nie ja...
Kobieta z rezygnacją wzruszyła ramionami i wróciła do organizacji protestu.
***
Po południu Czarny Protest w Dwóch Jeziorach trwał w najlepsze. Sporo kobiet z wioski zebrało się w centrum, wspieranych przez równie sporo mężczyzn. Krzyczano, machano transparentami...
Florek oddalił się na chwilę na bok, żeby zapalić. Wtedy zobaczył bladego faceta o czarnych włosach. Nigdy go tu nie widział.
– Hej, co ty tu robisz? – Spytał.
– Jesteś bratem Jakuba? Jestem Matthew. – Odparł tajemniczy gość. – A przyjechałem, bo będzie się tu dziś działo...
– Co będzie się działo?
– Spójrz. Mniej więcej... teraz. – Facet wskazał ręką na jedną z uliczek wsi.
Momentalnie wydobyła się z niej wielka, biała fala. Czy raczej fala ludzi odzianych na biało.
Biały Protest. Przeciwnicy aborcji.
Znaleźli się, cholerni... Decydować o tym, czy ktoś ma rodzić, czy nie, się zachciało...
Na ich przedzie gnał Waldemar Chrabąszcz, a wszyscy "biali" mieli kije, sztachety, kamienie i butelki oraz mnóstwo innych potencjalnych broni. Florkowi skojarzyli się z jakąś średniowieczną armią...
Widząc nadchodzący tłum, "czarni" również zaopatrzyli się w broń, w postaci desek, kawałków oderwanego bruku lub własnych butów i zderzyli się z przeciwnikami niby druga armia. Na to wszystko wpadł odziany na czarno oddział ludzi Lucyfera, zaopatrzonych w broń palną. Rozpętała się prawdziwa jatka.
Florian również wmieszał się w to wszystko. Nagle Chrabąszcz wypadł na niego z jakąś flagą, niby włócznią i wbił mu ją w brzuch. Szczypczyk stracił przytomność.
***
Obudził się po kilku godzinach. Placyk usiany był trupami i rannymi. Białe stroje zabarwiły się krwią i kurzem, przez co już żaden nie był biały. Co było dziwne, Florian stał nad własnym ciałem, w którego brzuchu wciąż tkwiła zakrwawiona flaga z napisem "Stop zabijaniu!". Matthew, tajemniczy znajomy Jakuba zbliżył się i wyszarpnął ją z rany. Krew nie popłynęła.
– I co tu jeszcze robisz, co? Wracaj do ciała! – Zawołał i Floriana natychmiast zassało z powrotem.
Wstał czując okropny ból, ale nie miał w ogóle żadnej rany. Dziwne...
Ale ostatecznie, Czarny Protest zwyciężył i Florian postanowił jakby nigdy nic wrócić do domu, poprzysięgając sobie zemścić się na Chrabąszczu...