środa, 17 czerwca 2015

Dzień Lucyfera – Odkryta tajemnica. Cz.1.

Jak można zauważyć, z ostatniego posta Ivy wyszło wiele niejasności. Ten post ma za zadanie wyjaśnić ich część. Dedykuje go głównemu korektorowi bloga, strażnikowi poprawnej pisowni, łowcy literówek. W skrócie – dziękuję BolkoSRC.

    Samolot wylądował o piątej. Blond stewardessa puściła do mnie oko, gdy opuściłem samolot i zacząłem schodzić po schodkach. Pół godziny później, byłem już pod drzwiami Jakuba. Myślę, że wszyscy śpią, bo walę tak, że obudziłem już cały budynek oprócz nich. Wtedy schodami nadszedł mężczyzna, może trzydziestoparoletni, o czarnych włosach.
– Dzień dobry. – Powiedział.
– Dzień dobry. – Odburknąłem pod nosem, wciąż waląc w drzwi.
– Pan jest Lucyfer... Tato Kuby?
Przestałem walić i spojrzałem na niego.
– Skąd wiesz? – Spytałem lekko zdziwiony.
– Mówił mi. Może pan walić ile pan chce, drzwi są dźwiękoszczelne. Mam zapasowy klucz, otworzę panu.
– Naprawdę?
– Mhm. – Burknął.
     Po kilku sekundach drzwi stały otworem, a nieznajomy schodził z powrotem. Pomimo wczesnej pory, w mieszkaniu panował pełny ruch. Kuba stał w kuchni i robił imitację jajecznicy. Ewa siedziała na kanapie przed telewizorem. Miś i toto drugie tałatajstwo tarzali się po podłodze.
– Cześć. – Rzuciłem.
– Cześć! – Krzyknęła Ewka, nie odrywając się od telewizji.
Jakub odwrócił się do mnie i zastygł. Papka zaczęła dymić, ale ignorował to.
– Tato, coś ty sobie zrobił?! – Krzyknął, a niby akompaniament do jego słów, breja buchnęła płomieniem, który od razu zgasł.
– A wiesz... Siwe włosy łatwo się farbuje, a operacja plastyczna w dzisiejszym świecie...
– Popieprzyło cię na starość?! – Przerwał mi. – Co jeszcze sobie zrobiłeś? Chociaż wiesz, nie odpowiadaj. – Powiedział, zdrapując czarne jajko z patelni łopatką.
– Chciałem cię przeprosić za tamte akta...
– Przewróciłem dom do góry nogami! – Krzyknął. –Myślałem, że się zgubiły, ale nie! To po prostu mój tatuś specjalnie wpadł z Polski na pół godziny i zabrał akta.
   Rzucił na blat patelnię z przyczepionym jajkiem i szpachelką, która utknęła w mazi.
– Ewa do pokoju! – Krzyknął.
– Ale czemu ja?! – Odkrzyknęła płaczliwie.
– Bo ci każę! Już!
   Ewa spuściła głowę i wywlokła się z pokoju. Kuba zaś, podszedł do kłębiącej się dwójki i nogą przetoczył do łazienki. Drzwi zablokował fotelem, na którym usiadł.
– A teraz pogadamy. – Powiedział.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz