piątek, 1 stycznia 2016

HAPPY NEW YEAR! Kolejna libacja.

Trochę przed opowieścią Balzaela...

Jakub Szczypczyk przed wyjazdem na wakcje prykleił do szafy kartkę z "Listą rzeczy, których NIE WOLNO, KURWA, robić." Była to kartka A4, na której drobną czcionką wydrukowano całą masę punktów, wymienionych od myślinków. Było ich około stu. Kopię dostał Hassan. Dłuższą, bo z wydrukowanymi punktami dodatkowymi dostał wyznaczony do pilnowania pozostałej dwójki i mieszkania Matthew. Jako jedeyny zadał sobie trud przeczytania całej listy. Punktów było sto pięćdziesiąt osiem. Niektóre były nadzwyczaj... niezwykłe. Oczywiście nikt nie miał najmniejszego zamiaru się do nich stosować. Ich wyjazd był idealną okazją. Więc pewnego dnia, punkt dwudziesta, spotkali się w trójkę w mieszkaniu Jakuba. Nasuwała się Hassanowi pewna piosenka: Starych nie ma, chata wolna i jest bal. Fest muzyka, tańce dzikie i pięć lal. Aczkolwiek jej tekst uległ zmianie: Jakuba nie ma, chata wolna i jest raj. Fest alkohol, bluzgi dzikie, choć bez lal!  Na ostatnie słowa, Potworka udawała oburzenie, ale nie za długo. Zgodnie ze słowami piosenki, wyciągnięto zapasy polskiej i rosyjskiej wódki. Hassan przytargał jakieś od swoich licznych "znajomych", Matthew zawsze trzymał coś u siebie w mieszkaniu, a Igzli (nie wiadomo jakim cudem) wydobyła zapasy ze swojej szafy (zapewniając, że alkohol nie jest wcale przestarzały i nie leżał tam nie wiadomo jak długo). Jednak początek libacji przerwało pukanie do drzwi. Stał za nimi Casper McMyer, sąsiad zwany przez Jakuba "pierdolonym nerdem".
– Wiem, że Szczypczykowie wyjechali i chciałem zobaczyć co z mieszk... – Nie dano mu jednak dokończyć, bo Hassan i Matthew złapali go za ręcę i wciągnęli do salonu, a Igzli zamknęła drzwi mieszkania.
– Ale co jest? Co z wami? – Protesty stłumiono wpychając mu do gardła szyjkę szklanej butelki. Otwartej. Ognista ciecz spłynęła mu do gardła prawdziwym potokiem. Wywołała jeszcze większy ogień niż zwyczajnie, bo była to ta podejrzana flaszka od Potworki. W tym samym czasie z innej swojej butelki waliła sama Szafarka. Po opróżnieniu ćwierci butelki, puszczono feralnego wędrowca, a oprawcy sami łyknęli po podobnej ilości błogosławionego płynu. Casper miał ewidentnie słabą głowę, bo od razu doszedł do stanu tak zwanej "wątpliwej trzeźwości". Ale bawili się dobrze w swoim towarzystwie. Dwudziesta druga. Zaczęli odczytywać co zabawniejsze punkty z listy.
– "Nie wolno dokonywać stosunku seksualnego z rurą odpływową toalety." – Przeczytała Igzli.
– "Nie wolno wypróżniać się pod poduszkę fotela." – Przeczytał Hassan.
– "Nie wolno usmarować telewizora wydzielinami pokopulacyjnymi." – Przeczytał Casper, patrząc na kartkę Igzli. – "Kategorycznie zabrania się stawiania w przedpokoju narzędzi tortur." – Odczytał Matt.
Druga rundka, w tej samej kolejności.
– "Zakaz zatykania mojej strzelby jedzeniem."
– "Nie wolno umieszczać w DVD piły tarczowej."
– "Nie wolno lepić i ożywiać golemów w mieszkaniu."
– "Kategorycznie zabrania się dekorowania sufitu wyprutymi wnętrznościami."
– Dobra, skończmy czytać te głupoty. – Powiedziała Potworka.
– Wiecśśe co... – Zaczął zalany Hassan. – Zawsze chćśśśałem mieć zebrę...
– To chodźmy do zoo-o-o... –  Wybełkotał Casper.
– Choćśśśmy! – Wrasnął Matthew.
Po niedługim okresie piętnastu minut byli w zoo, przeskoczyli płot i zobaczyli zebry. Potworka wskoczyła na grzbiet jednej z nich i dosłownie ruszyła co koń... Przepraszam, co zebra wyskoczy.
– Wiśśśta wjo, jebany mutańće końja!
Cała trójka pognała za szalonym jeźdźcem, który skoczył ponad ogrodzeniem. Biegnąc przez miasto, pozostali uderzali zebrę po tyłku krzycząc:
– Szybćej moderfukeże!
O dziwo, żadnej trudności nie przedstawiało wtransportowanie zwierzęcia windą na dwunaste piętro i wejście z nim do mieszkania. Będąc już w salonie, postanowili nadać jej imię.
– Może Agnessss? – Zaproponowała Potworka.
– Albo Dredd? – Wysunął swoją wersję Casper.
– Chwila, to jezddd on tszy ona? – Zapytał Hassan.
Pytanie o płeć nie spodobało się zwierzęciu, które wpadło w szał i posłało kopnięciem na ścianę pytającego. Z rozcięcia z tyłu głowy wydobyło się trochę krwi, która pozostała na ścianie. Dodatkowo rozmazały ją jego ręce, bezwiednie szukające głowy. Następnie z kopa dostał Matt, który również zrosił ścianę posoką i jakimś dziwnym zielonym glutem.
– Tsssso to? – Spytał Casper.
Zamiast odpowiedzi Żniwiarz wydobył rozbitą butelkę skondensowanych dusz. Dusz już nie było.
– Wyciąg sss duchóff. Duchoza.
– A tak wogle jezdeźźź prawiczkiem ńe? – Spytał Hassan Caspra.
– Nnno...
Na to zareagowała Potworka, która rzuciła na niego jakiś urok. Złapał zebrę za grzywe i zamknął się z nią w łazience.
– Juszsz ńe długo ńe będź... Hik... eee... – Czknęła.
Ktoś zapukał do drzwi, po czym wtargnął. Był to strażnik zoo.
– Przepraszam, nie widzieli państwo zebry?
– Oszsz kurwa... – Rzekł Matthew, po czym przywalił pracownikowi w łeb.
Ten legł na ziemi.
– Tso terazzz?
– Wieszamy gada! – Rzekł przytomnie Hassan.
Po chwili gwóźdź był w suficie, na nim sznur, a na sznurze mężczyzna.Dalsze obrazy zaczęły się rozmywać w pamięci uczestników wieczoru. A potem to już była trochę inna historia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz