poniedziałek, 22 lutego 2016

Dzień Simona – Spotkanie z nowym mieszkańcem.

  Dzień zaczął się zwyczajnie. Z przyzwyczajenia wstałem o takiej porze. Budzika nie mam, odkąd poprzedni mi się rozwalił.  Śniadanie zjedzone w kilka minut. Wychodzę z mieszkania i szybkim krokiem idę na ulubione osiedle.
  Błyskawiczna myśl. Pani Prince zmarła. Koklusz ją wykończył. Modlitwa za jej duszę. Ale podobno do jej mieszkania już wprowadził się nowy lokator. Ciekawe, czy będzie chętny na rozmowę?
  Dwunaste piętro. Mieszkanie Polaków. O wiele łatwiej nazywać ich Polakami niż kilka minut próbować wypowiedzieć nazwisko, a potem i tak dostać opierdziel za nietolerancyjność i nie kosmopolityzm. Bo nieważne ile będę się uczył, nie wypowiem ich nazwiska. Scy... Sy... Nie! Nie próbuję.
W każdym bądź razie pukam. Otwiera Jacob.
– Dzień dobry. Czy chciałby pan porozmawiać o Bogu? – Zacząłem rozmowę od mojej podstawowej kwestii.
Polak oparł się o framugę drzwi. Zacisnął na niej palce aż mu zbielały. Zamknął oczy.
– Kurwa... – Już wiedziałem, że nie jest w humorze. Ale grzecznie czekałem aż zamknie drzwi. – Ile razy mam, kurwa powtarzać, że nie ma żadnego pierdolonego boga? – Wycedził przepełniony gniewem.
– Eee... – Nie potrafiłem się wysłowić.
– I jeszcze coś... – Zaczął otwierając rozżarzone gniewem oczy i patrząc na mnie.
  Przerwał mu dobiegający z mieszkania dźwięk przewracania czegoś i uderzenia o podłogę. Następnie był strzał, przy którym gospodarz odwrócił głowę. Zawołał w głąb mieszkania:
– Co tam się znowu kurwa dzieje?!
Drugi wystrzał. I jeszcze dwa. Jacob biegnie do środka, z hukiem zamykając drzwi.
  Podchodzę do mieszkania, w którym dawniej mieszkała pani Prince. Pukam. Drzwi otwiera  stary mężczyzna.
– Dzień dobry. Czy chciałby pan porozmawiać o Bogu? – Zwykle to pytanie powtarzam przynajmniej dwadzieścia razy dziennie. Lub trzydzieści. Rekord to czterdzieści siedem.
– A o którym bogu chciałbyś rozmawiać? Jahwe, Allahu, Trójcy, egipskich, greckich, rzymskich, indiańskich, hinduskich, a może studiowałeś arkana i chcesz porozmawiać o pradawnych bóstwach Ar'gai?
  Nikt z moich znajomych o tym nie wie, ale studiowałem. To, że byłem studentem to pół biedy. Otóż studiowałem na kierunku religioznawstwa i sporo ze studiów pamiętam. A nigdy nie słyszałem o tych ostatnich.
– Ar'gai? Nigdy o takowych nie słyszałem.
– To prastarzy bogowie, którzy rządzili ziemią przed eonami. Iglice ich świątyń wznosiły się ponad chmury, ich posągi doprowadzały do obłędu, a ciał ich wrogów nigdy nie znajdywano. Władali ziemią niepodzielnie, ale mądrze. A później nastał przełom. Przybyli oni z odmętów kosmosu, a następnie...
– Przepraszam, że przerywam, ale chyba źle zaczęliśmy. Nazywam się Simon, a pan?
– Balzael. Wchodź Simon. Porozmawiamy.
***
  A więc przesiedziałem u niego w mieszkaniu kilka godzin, poznając tajemnice wszechświata. Mroczne sekrety. Wiedzę szaleńców. Ale nie wyprę się mego Pana, nawet dla takich tajemnic. Jest to ponoć wielka pokusa, ale na mnie w ogóle nie wpływa. Balzael powiedział, że nawet wierząc w mego boga mogę wiele poznać. Raz na tydzień przychodzę na ich osiedle. A teraz chyba będę przychodził tylko do jednego mieszkania. Ale jakoś nie specjalnie mi to przeszkadza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz